Welcome Home Boys

Ojciec umarł, w pustej kuchni wiejskiej chaty stoi trumna… ale smutny początek...

Pochówek.

Spadkobiercy, dwaj bracia wracają przemoczeni z pogrzebu, odczytują testament. Nic o spadku, zresztą zawsze byli przecież biedni, za to same zalecenia: a to o zachowaniu się przy stole, a to o higienie osobistej a to o dokarmianiu zwierząt. Ale zaraz, pod koniec czytania szokująca informacja: na kredensie obok słojów z ogórkami, w pudełeczku do którego ojciec zabronił im się zbliżać żyje ich miniaturowa matka (później się dowiemy skąd się tam wzięła). Zawsze marzyła by utulić swych synów. Ojciec pół życia próbował znaleźć ogórka niekiszka, takiego co to nigdy się nie ukisi choćby kisić go i 100 lat, bo jedynie zjedzenie choćby odrobiny takiego ogórka spowoduje urośnięcie matki. Gdzie znaleźć ogórka wie profesor Sasaski - kolega ojca z wojska. Bracia muszą spotkać się z Sasaskim, a to bardzo trudne bo ciągle wyjeżdża na różne wojny badać florę okopową. Tak zaczyna się pełna komizmu i nieoczekiwanych zwrotów akcji historia. Będziemy w lesie, pociągu, pałacu baśniowego królestwa, szkole 37, starym młynie, mieszkaniu prywatnym, piekarni z lat 70-tych, kawiarni, na wojnie w okopach, przejedziemy się na saturatorze by w końcu wrócić do prawdziwego domu. Jednym słowem i wcale nie przypadkiem po stanozjednoczoniańsku: „Welcome Home Boys“.

Historię opowiadamy jednocześnie na ekranie i na scenie, ale w taki sposób żeby przypadkiem ktoś się nie zorientował co gdzie będzie grane. Podobnie z muzyką, głównie jednak wykonywaną na żywo w dodatku na wielu dziwnych instrumentach. Jeśli ktoś lubi komizm Mumio na pewno się z radością odnajdzie - fabuła zanurzona będzie bowiem w mumiowej poetyce. Jeśli ktoś nie lubi będzie miał okazję polubić Mumio w tym (przepraszamy za słowo) epickim (dosłownie), baśniowo-niebaśniowym spektaklu.